Paranoje i prawa autorskie


Jeszcze nie umilkły protesty w sprawie ACTA a już mamy zaczątki paranoi i nadgorliwości. Jeszcze ACTA na dobre nie zadomowiła się w Europie a już brytyjski sąd stwierdził, że biało-czarne zdjęcie z czerwonym autobusem na tle Big Bena, jest naruszeniem praw autorskich ponieważ zdjęcie autobusu i Big Bena zrobił 7 lat temu jakiś gość i podrasował na Photoshopie w ten sposób pokazany po lewej stronie. (autor zdjęcia: Justin Fielder)

Dlatego każdy kto odważy się zrobić podobne zdjęcie musi się liczyć z konsekwencjami prawnymi (czyt. uzasadnienie wyroku)

A ja właśnie przerobiłam zdjęcia z Londynu i mam już kilka gotowych kompozycji. Co teraz zrobię?

Wczoraj Gazeta Wyborcza opowiedziała historię jak to Wedel ścignął blogerkę Iwusię, która w sieci publikował swoje przepisy kulinarne. Blog był całkiem okazały, dziewczyny wymieniały się przepisami i byłoby świetnie gdyby nie to, że kryminalnej działalności na blogu dopatrzył się jakiś zakompleksiony urzędnik z Wedla.

O co poszło.

Poszło o to, że gapowata Iwusia podała przepis na "Piankowe ptasie mleczko z polewą". Niestety blogerka zapomniała przy nazwie „ptasie mleczko” postawić znaczek firmowy i natychmiast odczuła co się dzieje gdy narusza się prawa autorskie. Wedel wynajął renomowaną kancelarię adwokacką i zaatakował. Blogerka musiała napisać, że ptasie mleczko to znak towarowy i pokajać się za bezkarne użycie nazwy zastrzeżonej na swoim blogu. Musiała dopisać znak R w kółeczku za każdym razem gdy wymieniła ukradzione słowa i taką treść:

"Oznaczenie słowne "PTASIE MLECZKO(R)" stanowi  zarejestrowany znak towarowy chroniony na rzecz E. Wedel sp. z o.o."

Dziewczyna presji jednak nie wytrzymała i blog usunęła.

Wedel po odniesieniu spektakularnego zwycięstwa nad piratem na skalę międzynarodową, poszedł po rozum do głowy i wydał oświadczenie, że pracownikowi firmy mózg się zlasował i poniosło go w dochodzeniu roszczeń. Wedel przeprosił, obiecał poprawę, pokajał się także. Tyle, że za nadgorliwość i negatywne emocje, ale..

Ale blogerki już nie ma.

A ja wpisałam hasło „ptasie mleczko” w google i wyskoczyło mi kilkadziesiąt tysięcy przepisów. Więc panowie z Wedla szykujcie czołgi i armaty bo macie do czynienia z armią piratów, którzy bezkarnie zjadają przy kawie waszą nazwę. Nie płacąc za to!

A tak na marginesie, zna ktoś dobry przepis na ptasie mleczko, ale nie takie jak od Wedla?

---------------------------------------------------

Internauci wypuścili zmodyfikowany przepis na ptasie mleczko tak by zaspokoił roszczenia firmy Wedel  (tutaj)



I w związku z tym ja mam pytania do zarządu Wedla:

1. Czy zmuszanie blogera do zaznaczania znaku towarowego obok nazwy swojego przepisu, nie jest nachalnym wymuszeniem reklamowania produktu, który ma inną recepturę niż skrywana w tajemnicy słodkość z Wedla?

2. Czy jeżeli bloger obok nazwy "ptasie mleczko" postawi R w kółeczku, nie popełni przestępstwa polegającego na podrabianiu receptury produktu, przy którym wyraźnie zaznaczył, że jest to Ptasie Mleczko Wedla?
Przecież podaje swoją recepturę, a podszywa ją pod nazwę produktu Wedla..

3. Jakie konsekwencje prawne może (w świetle tych pytań) wyciągnąć blogerka zastraszona przez adwokatów Wedla, skoro poprzez ich działania zlikwidowała swoją blogerską stronę i kilkuletnią pracę?
Wedel przeprosił więc wina jest po ich stronie.

Tak czy inaczej widać już jakie problemy nas czekają gdy tylko urzędnikom damy więcej władzy. Na odpowiedzi na powyższe pytania wystarczy kilka lat procesowania się i istnieje obawa, że przerażony posądzony szybciej pójdzie na ugodę niż zaryzykuje kilkuletnie chodzenie po sądach.


Tak czy inaczej zysk będzie po stronie oskarżającego.



.
.

.